1.09.2014

ROZDZIAŁ 19



Stała w oknie starając się nie spoglądać na łóżko, na którym siedział ON. Cały czas mówił do niej, o tym że nie powinna się przejmować, że znajdą sposób. Ale jak? Miała jeszcze trzy dni. Prawie cały swój tydzień "wolnego" wykorzystała na to, by uwolnić się skądś, skąd nigdy nie chciała uciec.
-Co będzie, jeśli.. nie wrócisz? - zapytał, a ona odwróciła się w jego stronę, w rozdrażnieniu potrącając dłonią lampkę. Spojrzała na roztłuczoną żarówkę przymykając oczy, by ochłonąć.
-Znajdą mnie. Zawsze znajdujemy tych, na których nam zależy. Rozumiesz?
-A jakbyś umarła?
-Nie ma szans. Czarownica by od razu rozpoznała ciało.
-A co, jeśli umrzesz, a potem powrócisz do zdrowia? - zapytał wstając.
-Klaus. Ty nie rozumiesz. Nigdy nie zadałeś mi pytania, dlaczego zabiłam Kola. Dlatego, teraz mogę Ci to powiedzieć. Oni, szukają sposobu. Sposobu na to, by zabić pierwotnego, nie niszcząc całej jego linii. Jak myślisz, jak bardzo by się zdziwili, gdyby zobaczyli mnie w drzwiach gdy po prostu sobie wejdą do domu by zabić któregokolwiek z was?
-Nie tak łatwo nas zabić. - uśmiechnął się.
-Mamy na was broń. Mamy sposób. Proszę Cię. Nie wychylaj się. Czuje, że za jakiś czas to ustanie - powiedziała dotykając dłonią jego policzka. Był przyjemnie szorstki. - Jeśli pokażecie im Henrika, będziecie zagrożeni podwójnie. Nie daj im... - przerwała bo drzwi otworzyły się w hukiem. W przejściu stał chłopiec.
-Wołają was - powiedział, po czym zniknął za ścianą.
-Czy on właśnie otworzył drzwi, bez użycia rąk? CO jest z tym dzieckiem nie tak? - powiedział Klaus z prawdziwym zmartwieniem w głosie.

* * *

-Czy ja dobrze rozumiem? Chcecie ryzykować życie Bonnie, żeby uśmiercić mnie, na przyjęciu na którym będzie od cholery cieni i ludzi z bractwa, i tak po prostu wyjść z tego wszystkiego cało? Po za tym, uśmiercicie mnie, i co dalej? Odżyje, a potem? Będę żyła długo i szczęśliwie przy waszym boku? Będą kolejni, którzy będą chcieli waszej śmierci. A ja nie będę mogła ich zatrzymać. - nie przestawała mówić, odkąd posiedzenie przy wielkim stole się skończyło, a cała rodzina ją po prostu przegłosowała, jakby mieli cokolwiek do powiedzenia.
-Zaczniesz nowe życie, rozumiesz? - powiedział wchodząc za nią do pokoju - Zabierzesz Henrika. Będziesz szczęśliwa, Caroline. Nie masz nic do gadania.
-Zawsze będziesz decydował za mnie? - odwróciła się stając naprzeciwko niego, ale nie dostała odpowiedzi. Chłopak dotknął jej policzka, a potem zaczął ją powoli całować. Całe napięcie z jej ciała zniknęło w jednej chwili. Położyła dłonie na jego barkach, zmniejszając dystans między ich sylwetkami. Klaus, czując jak jej opór w stosunku do niego w jednej chwili zniknął, przyciągnął ją do siebie jak kiedyś, czując że ma wszystko czego potrzebuje. Poczuł jej drżące dłonie, które powoli starały się odpiąć guziki jego koszuli. Starając się jej jakoś pomóc, pzeciągnął koszulę przez głowę, pozwalając by jej dłonie dotknęły jego nagiego ciała. W jednej sekundzie przycisnął ją do ściany, łapiąc jednocześnie za pośladki tak, by owinęła jego biodra swoimi nogami. Gdy zszedł pocałunkami niżej, na szyję i obojczyki , z jej gardła wydobył się jęk. Jej biodra cały czas, stopniowo zaciskały się bardziej. Czuł jak spodnie gniotą jego wypełniające się bokserki, przez co przeniósł swoją ukochaną na wielkie łóżko. Jej koszulka, a potem stanik odrzucił gdzieś za siebie. Nie manując czasu od razu zabrał się za zdejmowanie jej spodni. Dziewczyna zaczęła się głośno śmiać, gdy nie mógł poradzić sobie ze ściągnięciem ich z łydek, i w chwili gdy materiał puścił on z całym impetem wylądował na podłodze.
-Czy ty się ze mnie śmiejesz, Panno Forbes? - zapytał wychylając swoją głowę lekko ponad materac łóżka.
-Niee - zakryła twarz dłonią. Klaus wstał, po czym zaczął wchodzić powoli z powrotem na łóżko.  - Tęskniłam za Tobą, wiesz? - zapytała pomiędzy pocałunkami. Oderwał się od niej na chwile i spojrzał jej w oczy. Wszystko było na swoim miejscu. Ona w jego ramionach, rodzina przy boku, władza. Miał teraz wszystko. Tylko na jak długo?

* * *

Leżała na łóżku. Nie wiedziała która godzina, i ile czasu wpatruje się w śpiącego Klausa. Co jakiś czas zmieniała pozycje, niezmiennie w jakiś sposób go dotykając. Musiała czuć go ciałem, bo inaczej nie wierzyła w to że jest koło niej. Co teraz? Dasz zginać swoim przyjaciołom tylko dlatego że go kochasz? Westchnęła przeciągle po czym wstała z łóżka. Ubrała się powoli, wcale nie trudząc się by być cicho. Jakby chciała sprowokować go, i obudzić, by nie wypuścił jej od siebie, i nakazał zostać. Mógłby nawet przywiązać ją do łóżka, a ona byłaby szczęśliwa. Zmęczona bezsenną nocą poczuła jak zakręciło jej się w głowie. Jednak nie martwiąc się tym zbytnio ruszyła do drzwi. Po schodach też schodziła powoli, co jakiś czas zatrzymując się na którymś ze zdjęć wiszących na ścianie. Każde przedstawiało któregoś z członków rodziny, bądź ich wspólne zdjęcie. Aż w końcu doszła do swojego, własnego zdjęcia. Gdy po raz pierwszy trzymała małego Henrika na rękach. Była jeszcze w szpitalu. Potargana, bez makijażu, a mimo tego z jej oczu widać było bijące wręcz szczęście. Potrząsając głową skierowała się prędko ku wyjściu z willi. Spojrzała raz jeszcze na wnętrze domu, stojąc już tylko metr od wyjścia. Odwróciła się powoli, i nacisnęła klamkę. Wyszła. Nikt jej nie zatrzymał.

* * *

-Widziałeś ją?
-Nie.
-Uciekła.
-Co?
-Po raz kolejny stchórzyła.

* * *

-Caroline. Wróciłaś - Allesia spojrzała na nią z pod okularów połówek. Od razu wyczuła bijące od niej ciepło. - Co się stało? Masz jeszcze jeden dzień.
-Wiem. Jest dla mnie jakieś zlecenie? - zapytała chłodno podchodząc do biurka czarnoskórej kobiety. Szpilki hałaśliwie zastukały gdy stawała na posadzce nieochronionej perskim dywanem.
-Hmm. Jest. Ale, Caroline. Zajmiesz się tym dopiero po balu. Liczę na to, że pojawisz się. To twój obowiązek. Będzie dużo znakomitości. Zapowiedzieli się nawet pierwotni - powiedziała uśmiechając się szeroko.
-P..pierwotni? Myślałam, że naszym celem jest ich...
-Zabić? Tak. Ale jeszcze nie mamy wszystkiego co jest nam potrzebne. Może po balu, będziemy wiedzieć wszystko. - powiedziała akcentując słowo "wszystko".  Kobieta wręczyła blondynce kopertę, po czym uśmiechnęła się do niej jeszcze szerzej. Caroline skinęła głową, po czym ruszyła do drzwi.
-Ach, Caroline! Nie wiem czy wiesz, ale Samuel nie żyje - powiedziała na odchodne znikając a blondynka zamarła. Oni wiedzą. 

* * * 

Weszła spokojnie do swojego "domu". Nic nie zmieniło się od jej wyjazdu. Na podłodze porozwalane były butelki po alkoholu. Jej ciuchy zmiętolone, i brudne leżały w kącie. Podeszła do kanapy kładąc na niej torebkę, po czym rozpaliła w kominku. Usiadła biorąc do ręki kopertę. Przymknęła oczy modląc się żeby nie zobaczyć w niej JEGO zdjęcia. Rozerwała pieczęć wyciągając z niej plik. Zobaczyła tylko imię, a papiery wypadły jej z rąk.

"Czasem to o czym marzymy, może uderzyć nas w twarz"

Wstała z kanapy i zaczęła chodzić po pokoju. Jeszcze może to wszystko odkręcić. Może jej się udać. Spojrzała na na drzwi i dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego co zobaczyła. Podeszła powoli, marszcząc brwi. Duży, czarny wieszak, z woalem i czerwoną kokardą wisiał tuż przed nią. Ale jak? Rozsunęła kokardę po czym odwinęła woal. Ukazała jej się piękna, czarna suknia. Szpilką przypięta była do niej karteczka z jednym zdaniem. "Pogrzeb weselem śmierci". Otworzyła okno, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Chcą ją zabić. Usiadła na kanapie chowając twarz w dłonie, a z pod palców widziała tylko kartkę od bractwa z napisem "Caroline Forbes" i jej własnym zdjęciem. 


___________________________________________________________



Cześć? Nie wiem w sumie jakie przywitanie może mnie usprawiedliwić.
Zaniedbałam wszystko, co sama stworzyłam.
Nie będę się tłumaczyć.
Dla tych, którzy zawsze czytali, i twierdzili że będą to czytać, ważne zapewne że wróciłam, a nie dlaczego zniknęłam.
Nie jest to na pewno szczyt marzeń, jeśli chodzi o rozdział, ale może będzie lepiej.
Epilog już niedługo. 

5 komentarzy:

  1. Świetny :) A zakończenie ? Matko, przecudne :) Cieszę się że wróciłaś i z niecierpliwością czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo cieszę się wróciłaś! :) a rozdział świetny, naprawdę :) długo na niego czekałam :) mam nadzieję, że na drugim blogu też niedługo się coś pojawi :) i że już nam nie uciekniesz na tak długo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze że nareszcie wrocilas :*** mam nadzieję że już nas tak szybko nie opuscisz <3<3<3<3<3 a co do rozdziału to boski :**** brak mi słów :3333 mam nadzieję że Caroline nic się nie stanie że nie umrze <3 i mam jeszcze pytanie co do Twojego drugiego bloga czy dodasz jakiś nowy rozdział bo tak bardzo za nim tęsknię bo jest genialny tak samo jak ten :*** kocham i czekam na nn na obu blogach XOXO

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się strasznie cieszę, że jesteś <3 Rozdział jest cudowny, uwielbiam jak coś takiego się dzieje. Caro i Klaus, yay :3 Nie mogę się doczekać kolejnej notki, szczególnie po takim świetnym zakończeniu tego rozdziału. Pozdrawiam cieplutko i życzę duuuużo weny ;*
    tvd-sickoflove.blogspot.com
    original-family.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O rajuśku. To się porobiło. :o Na początku tak super i w ogóle, a potem BAM chcą zabić Caroline. Znaczy się, że ona dostała zlecenie zabicia samej siebie, czy źle zrozumiałam? Raczej dobrze, ale... jak? :o Przecież nie mogą jej zabić! No po prostu nie mogą. :( Najbardziej spodobał mi się ten cytat, czy zdanie "Pogrzeb weselem śmierci". <3
    Ciekawy i fajny rozdział. :D Czekam na kolejny i bardzo cieszę się, że wróciłaś. Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów i wszystkiego dobrego. <3

    OdpowiedzUsuń