(posłuchaj)
Caroline:
Siedziała w pokoju kilka godzin. Zdążyła przeczytać już dwie książki które leżały na jednej z półek biblioteczki pierwotnego. Wzięła kąpiel przy świecach, obejrzała film, robiła ćwiczenia. Ile można siedzieć samemu? Jak na zawołanie drzwi do pokoju otworzyły się powoli, i zza ciemnego drewna wyłoniła się brązowowłosa dziewczyna z wiecznie zatroskaną miną. Caroline podniosła się do pozycji siedzącej na łóżku widząc że wampirzyca niesie tace z jedzeniem. Położyła ją bez słowa na półce obok, po czym skierowała się do wyjścia.
- I co? To wszystko? Żadnego "suka z Ciebie"? Ani "gdybym mogła to bym Cię zabiła"? - zapytała szyderczo próbując sprowokować wampirzycę. Elena powoli odwróciła się do niej i spojrzała na nią nie kryjąc rozżalenia.
-Miałaś wszystko. Kochających przyjaciół, wspaniały dom, dziecko. A teraz? Żal mi Cię - powiedziała z powrotem odwracając się do drzwi.
-Kochasz je? - zapytała. Elena zatrzymała się w pół-kroku.
-Tak. Przypomina mi w każdym calu osobę którą kiedyś kochałam jak najcenniejszego członka rodziny - odpowiedziała nie odwracając się do niej.
-To radzę porozmawiać z Ojcem Pierwotnym - zaśmiała się z nowo wymyślonego przezwiska - Za ponad tydzień zaroi się tutaj od takich jak ja. I wierz mi, nie będzie to dla was przyjemna wizyta. Je zabiorą, was zabiją. A wtedy będzie takie jak ja w każdym calu - powiedziała. Elena stanęła przy drzwiach, patrząc na blondynkę.
-Czemu mówisz na Henrika w ten sposób. Kochasz go, nie ukryjesz tego. Po za tym, co jeśli na nich czekamy? - zapytała zaskakując Caroline. Blondynka aż podniosła się siadając na kolanach.
-Jeśli tak, to jesteście głupcami, Eleno. Oni nie są normalnymi wampirami. Ja nie jestem. Myślisz że gdybym była, pokonałabym WSZYSTKO na mojej drodze? Zostaw ich wszystkich i uciekaj z dzieckiem. Jeśli im je dasz, nie będzie nadziei - powiedziała nie komentując zarzutów wampirzycy na temat miłości do dzieciaka. To co Elena zobaczyła w jej oczach przeraziło ją do tego stopnia że zamknęła powoli drzwi, uprzednio wpuszczając do pokoju mulatkę, najprawdopodobniej stojącą cały czas za progiem. Caroline westchnęła, bo wiedziała co się szykuje. Przesłuchanie. Obie dziewczyny podeszły do łóżka, uprzednio spoglądając na siebie, po czym usiadły przed blondynką.
-Mów. Jak do tego doszło. - odezwała się Bonnie patrząc zdawkowo na byłą przyjaciółkę. Nienawidziła jej. Wampirzyca przymknęła oczy, jakby starając sobie wszystko przypomnieć...
-Jak odeszłam.. Nie wiedziałam co z sobą zrobić. Pojechałam do Nowego Jorku. Tam zamieszkałam w małej klitce. Nie pomyślałam żeby wziąć pieniądze, a nie chciałam okradać ludzi, jeszcze wtedy byłam nieco bardziej.. ludzka.- zaśmiała się na samo wspomnienie - Pracowałam w jednym z klubów. Tańczyłam, śpiewałam, stałam za barem. Miż-maż. I pewnego dnia, na ulicy zaatakował mnie jakiś gość w czarnej pelerynie. Zabiłam go z łatwością. Jak się później okazało, był taki jak ja teraz. Wyjątkowy. Odnaleźli mnie inni, ale już nie chcieli mnie zabić. Pragnęli abym się do nich przyłączyła. - wzdrygnęła się lekko - Co miałam powiedzieć... "nie"? Kiedy stoi nad tobą tuzin silnych mężczyzn, nieznanej rasy, nie zastanawiasz się nad odpowiedzią. Mówisz to, co chcą usłyszeć. Potem poznałam ją. Allesię. To jakby nasz łącznik z radą Braci. Ogólnie założeniem jest zabijanie tych którzy zabijają bez litości, lub tych którzy wtrącają się w plany bractwa. Problem w tym że ja tych planów nie znam, mimo mojej pozycji. Jestem cieniem. Najwyżej postawionym zabójcom istot nadprzyrodzonych. Jako jedyna zabiłam pierwotnego, chociaż niejeden próbował. No ale pomijając to. Prawda jest taka, że gdy ktoś nie wypełni zadania jest karany. Czasem jest to śmierć, czasem po prostu "kara cielesna" - powiedziała, używając palców jako znak cudzysłowowa. Widziała zdziwione, i zainteresowane miny dziewczyn - Zawiodłam raz. Na samym początku, dlatego zostałam potraktowana ulgowo. Miałam zabić Taylera Lockwooda.- urwała spoglądając na zdziwione miny dziewczyn - Nie potrafiłam. Gdy któreś z nas zawiedzie, ktoś inny dostaje to samo zlecenie. I tak został zabity, o czym dowiedziałam się podczas swojej kary...- ucięła
-Co to za kara? - zapytała Elena, a Caroline pobladła.Po dłuższej chwili poddała się natarczywym spojrzeniom, po czym wstała ściągając koszulkę. Stanęła do nich tyłem i odpięła stanik. Tuż pod linią zapięcia znajdywała się blizna grubości trzech centymetrów. Dziewczyny wydały zduszony okrzyk.
-Ale, przecież jesteś wampirem. To powinno się zagoić - powiedziała czarownica, a blondynka uśmiechnęła się lekko
-Wtedy nie byłaby to kara. Ktoś kto ma trzy takie blizny zostaje zabity. Blizna wypalana jest werbeną, potem wtapiane jest w to coś co przesiąknięte jest werbeną. Działa to tak samo na nas, jak i wilkołaki, z czym że oni zamiast werbeny mają wstrzykiwany ten cały ich środek. Czarownice po prostu są kaleczone. Rana otwiera się przy mocnym uderzeniu. Na szczęście, mi się to nie zdarzyło. No i to już chyba wszystko, jakieś pytania? - zapytała ubierając się, i siadając z powrotem po turecku na łóżku, uprzednio kładąc sobie tace z jedzeniem na kolanach.
-Kim są bracia?
-Nie mam pojęcia. Allesia jest pośrednikiem, a ich nikt nie widział
-Co ma z tym wspólnego Henrik? - zapytała Elena
-Jest pół człowiekiem, pół wampiro-wilkołakiem. Jest wyjątkowy. Oni lubią takie istoty. Plus czyta w myślach - powiedziała, na co Elena zrobiła zszokowaną minę.
-Co?! - krzyknęła patrząc na czarownicę
-To ty nie wiesz? - zapytała, jednak nie doczekała się odpowiedzi bo do pokoju wszedł Klaus. Był wściekły.
-Bonnie, Eleno. Musicie wyjść. Elijah wam wszystko powie. Ja muszę z kimś poważnie porozmawiać. - powiedział opierając się rękoma o balustradę łóżka. Dziewczyny spojrzały na blondynkę współczującym wzrokiem, jednak wyszły bez sprzeciwu.
-Skąd tyle wiesz? - zapytał nie kryjąc wściekłości
-Mamusia nie mówiła że się nie podsłuchuje ? - zapytała, biorąc do buzi kolejny kęs kanapki, i oblizując palca umazanego w maśle orzechowym.
-Wyobraź sobie, że kiedy ją zabijałem, nie miała na to czasu - warknął.
-Domyśliłam się gdy przyszłam po Damona. Rozmawiał ze mną. - powiedziała, lecz widząc zdziwioną minę Klausa dodała - Henrik ze mną rozmawiał.
-Chcę ich poznać
-Kogo? - zdziwiła się blondynka
-Twoich współpracowników. Wiem ze niedługo macie ten swój zlot. Bal maskowy, jesli się nie mylę. Tydzień, tak? - zapytał, na co ona westchnęła.
-Jak się dowiedzą, to Cię zabiją - powiedziała, na co on się lekko uśmiechnął
-Przecież się mną nie przejmujesz- mrugnął do niej okiem, po czym wyszedł z pokoju, wiedząc że i tak z nim pójdzie.
***
Czuła pod stopami piasek, słyszała szum fal, jednak nic nie widziała. Dopiero po chwili jej oczy otworzyły się, a wokół zobaczyła dwa rzędy ludzi w czarnych pelerynach ustawionych przodem do niej. Każdy stał z długim mieczem wysuniętym w jej stronę. Nagle po jednej stronie nieznajomi rozeszli się odsłaniając jej obraz. Około dziesięć metrów od niej znajdowali się ON i dziecko. Bawili się ze sobą, co jakiś czas zerkając na zegarek, jakby na coś czekali. Chciała wrzasnąć, żeby uciekali, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Nagle za ich plecami pojawiły się kolejne zakapturzone istoty. Chciała do nich pobiec, ale piasek, jakby trzymał ją za nogi. Jedna z postaci przebiła sztyletem drobne ciało dziecka. Zrozpaczony pierwotny zaczął się bronić przed ciosami kolejnych nieznajomych. Wrzeszczał przy tym, a z jego oczu leciały same łzy. Zabijał jednego po drugim, lecz wtedy któryś z nich wyciągnął sztylet wbijając mu go prosto w serce. Podbiegła do niego, czując jak piasek rozrywa jej skórę na nogach. Rzuciła się, podtrzymując jego głowę, i patrząc jak jego oczy tracą ostatnie iskierki.
-Caroline... Obudź się.. kochana - powiedział, a ona zdziwiona odsapnęła, jednak po chwili jego oczy się zamknęły a skóra stała się szara...
***
-Caroline!- Ktoś potrząsał ją tak, że podnosząc się do pozycji siedzącej uderzyła w coś twardego.
-Cholera- Mruknął mężczyzna z angielskim akcentem pocierając sobie dłonią czoło. Poczuła rękę na ramieniu i dopiero teraz spojrzała na Klausa siedzącego na łóżku, tuż obok niej.
-Co się stało? - szepnęła
-Krzyczałaś na cały dom, martwiłem się i gdy wszedłem szamotałaś się z kołdrą. - powiedział ze zmartwionym wzrokiem - Co ci się śniło?
-Nieważne - szepnęła kładąc się z powrotem na duże poduszki. Mężczyzna westchnął głośno po czym wstał kierując swoje kroki do wyjścia. - Klaus...? - przełamała się - poczekasz aż zasnę? - zapytała karcąc się w duchu z tego co zrobiła.
-Jasne - szepnął siadając na łóżku. Dziewczyna zamknęła oczy, jednak sen nie przychodził. Po kilkunastu minutach westchnęła głośno, otwierając swoje duże oczy.
-Dobra, żartowałam. Możesz już iść. - powiedziała podnosząc się na rękach.
-Nie rozumiem? - spojrzał na nią zaskoczony
-Nie zasnę już. Czasem tak już jest. - westchnęła wstając i podchodząc do drzwi od balkonu, otworzyła je, jednak wiedziała że niewidzialna bariera Bonnie jej nie wypuści. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Dziewczyna odwróciła się, dostrzegając w progu zaspanego chłopca o włosach kupidyna. Zmarszczyła brwi, a w jej głowie pojawił się plan ucieczki. W wampirzym tempie podbiegła do chłopca biorąc go na ręce. Odwróciła go tyłem do siebie obnażając swoje zęby tuż nad jego szyją. Zdumiony Klaus krzyknął zdziwiony tak samo jak mały.
-A teraz, wezwiesz Bonnie, która mnie wypuści. Chyba że chcemy tutaj mieć nieśmiertelne dziecko - mruknęła do niego z cynicznym uśmiechem na ustach.
-Kim ty jesteś? - spytał pierwotny, jednak nie uzyskując odpowiedzi wrzasnął na cały dom imię czarownicy. Blondynka, tak jak się spodziewała, zobaczyła po chwili w pokoju nie tylko mulatkę. Przewróciła oczami.
-Ochrona? - spojrzała na resztę pierwotnych i Elenę.
-Nic mu nie zrobisz. Nie umiałabyś go zabić - powiedziała Rebbekah. Na co Caroline zrobiła minę typu "Suka ma racje", dlatego uśmiechając się przegryzła sobie szybko nadgarstek, przytykając go do ust malucha. Wszyscy wydali z siebie zdumiony okrzyk.
-Wiecie dobrze ze dzieciak nie jest nieśmiertelny. I chyba nie chcecie mieć do końca życia małego na głowie - uśmiechnęła się do nich a z jej brody ściekała krew. - To jak? Bonnie?
-Możesz iść - powiedziała czarownica.
-Nie ! - Krzyknął Klaus, chcąc podejść bliżej, ale wtedy blondynka złapała chłopca za głowę, jakby miała mu skręcić kark.
-Nununu - pokręciła przecząco głową - stańcie wszyscy koło Klausa - powiedziała. Elijah, Elena, Rebbkeah i Bonnie stanęli przy łóżku, a ona powoli zaczęła wycofywać się tyłem z pokoju. Wtedy poczuła ból, i zobaczyła ciemność.
_______________________________________________
No cóż, wasze komentarze odnośnie Darów Anioła są podzielone, dlatego narazie skończe to co zaczęłam, a potem? Kto wie?
Piszcie co sądzicie :)
Pozdrawiam, wasza A.
Super rozdzial. Zla Caroline. Lubie to. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietne :D I piosenka idealnie się współgrała z tekstem ;)
OdpowiedzUsuńO jaa po takich przejściach nie dziwię się Caroline że się tak zmieniła.
Cieszę się że jednak nie udało się jej uciec ;D
Nie mogę czekać się nn.
Super :D Kiedy dodasz następny ?
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Tylko szkoda że już go koniec. Bardzo podobają mi się twoje postacie. Chciałabym zobaczyć jakąś rozmowę Caroline ze Stefanem w końcu kiedyś sie przyjaźnili a ona zabiła jego brata .
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Ale prosze mi tu nie czytać w myślach i nie wyrzedzać wątków !! :D
Usuńzajebiste :D
OdpowiedzUsuńSuper :***** mam nadzieje tylko ze Henrikowi sie nic nie stanie bo jest taki slodki <3333333 i mysle ze kiedys Caroline i Klaus beda razem z Henrikiem tworzac super rodzinke ale to wiesz tak za 55 rozdzialow dopiero :333333 kocham i czekam na nn XoXo
OdpowiedzUsuńświetny :D
OdpowiedzUsuńcieszę się, że pozostałaś z Klausem i Caroline! ;)
Hej, wiem że długo mnie nie było u ciebie, ale rozdział świetny. Cóż, widząc ze Klaus teraz nie ma czasu na Caroline, a ona w MF płacze przed Tylera, zostały nam tylko opowiadania. Mam nadzieje że wpadniesz eż do mnie :) Pozdrawiam i oby tak dalej!!
OdpowiedzUsuń