(KONIECZNIE POSŁUCHAJ)
Caroline:
Zdawała sobie sprawę z tego, że leży od kilku godzin. Wszyscy patrzeli na nią w oczekiwaniu aż się obudzi. Nie chciała podnieść oczu. Nie chciała narażać ich na kolejny ból. Nie potrafili jej oddać, pragnęli ją ratować. Wiedziała że jej dusza stała się ciemna, mroczna.
Jej myśli krążyły wokół zabijania. Ale gdzieś, w głębi, zdawała sobie sprawę, że trzyma w żelaznym uścisku myśli o swoim jedynym centrum wszechświata. Podczas gdy Stefan ogłuszył ją, ona nadal trzymała Henrika, upadając, zamortyzowała upadek, chroniąc je przed zranieniem, a teraz, nawet będąc nieprzytomna, czuła pod piersią poruszającą się klatkę piersiową z serduszkiem uderzającym w nią w zdwojonym tempie. Mimo upływającego czasu, chłopiec nie wstał, nie wyswobodził się z jej ramion. Czuła gdy kładli ją na twardej powierzchni, słyszała płacz rozżalonego dziecka. Jednak w tym płaczu nie było ani krzty strachu. Otworzyła swoje oczy, po czym wydała z siebie zduszony okrzyk. Na jej brzuchu leżała blond główka. Dziecko miało zamknięte oczy, a jego ręce oplatały jej biodra. Przerażona Caroline starała się wstać, jednak przy minimalnym ruchu malec zaczynał podnosić swoją twarz jakby miał zaraz się obudzić. Rozejrzała się po pokoju. Był przestronny, a to na czym leżała okazało się skórzana kanapą. Na lewo od niej w kominku buchał co jakiś czas ogień. Dopiero po chwili zobaczyła w fotelu leżącego Klausa. Miał zamknięte oczy, a jego klatka piersiowa unosiła się miarowo. Dziewczyna westchnęła lekko. Tak mogło być zawsze. Wszyscy razem, odpoczywaliby tak po jakiejś szalonej zabawie. Czuła jak lód w jej sercu topnieje na widok chłopca który zaczął przecierać twarz zamkniętą rączką przez sen. Uśmiechnęła się lekko. Zdawała sobie sprawę, że ona robi tak samo. Potrząsnęła głową. To nie ty jesteś jego matką - odezwał się głos w niej głos. Nagle główka Henrika zaczęła się podnosić, i już po chwili mogła obserwować jego duże, zaspane, błękitne oczy anioła. To dziecko wyglądało dosłownie, jakby zostało zesłane z niebios aby pomóc jej się nawrócić.
-Kim jesteś? - zapytał chłopiec, a ona lekko podniosła jedną brew.
-Wiesz kim jestem - szepnęła, na co on sie zasmucił.
-Chciałaś zrobić mi krzywdę?-zadał kolejne pytanie, na które dziewczyna lekko zamarła
-Wiesz, że nie. Musze Cie ratować. A żeby to zrobić, musze stąd odejść.
-Ale, dopiero Cię odzyskaliśmy. Szukaliśmy Cie tak długo, proszę, nie rób nam tego - szepnął zdesperowanym głosem ze załzawionymi oczami, dziewczyna mimowolnie objęła jego małe ciało swoimi ramionami, a mały jeszcze bardziej się do niej przysunął. - jesteś moim aniołem?
-Proszę? - zdziwiła się na to pytanie, odsuwając go lekko od siebie
-Pojawiłaś się znienacka, codziennie śniłem o tobie, widziałem jak wujek płacze do twoich zdjęć jakbyś odeszła na zawsze... więc, może zeszłaś z nieba?
-Z całą pewnością nie było to niebo - szepnęła mu do ucha. -Pomożesz mi stąd uciec? - zapytała, na co chłopiec od razu podniósł się do pozycji siedzącej.
-Wiesz, że nie mogę... mamo.
* * *
Widział jak mały płacze. Jak ją do siebie przytula krzycząc "Zostawcie ją! Ona tego nie chciała !".
Widział jak cierpi. Jak uderza swoimi małymi nóżkami o podłogę szarpiąc się z Elijah, gdy Stefan zabierał bezbronne ciało Caroline do salonu.
Widział jak jej broni. Jak wrzeszczy, po czym opada przy jej nogach i tkwi przy nich przez cały czas jej śpiączki.
Widział jak się z nią porozumiewa przez sny. Jak zamyka swoje oczy, by móc jej pokazywać co tylko zechce.
Widział to, po czym zabrał go, gdy tylko uśpił jego czujność. Znowu usłyszał krzyk, jednak tym razem się nie poddał. Zabrał go od niej, a on mu uciekał, i od razu znajdował się przy jej ciele. I tak w kółko.
* * *
Otworzyła swoje oczy. Nie było śladu dziecka. Nie było ognia w kominku. Nie było Klausa. To wszystko, było snem - pomyślała od razu podnosząc się do pozycji siedzącej. Co teraz?
Wstała powoli z kanapy, po czym skierowała się w stronę drzwi i w wampirzym tempie znalazła się za nimi. Już dobiegała do końca schodów prowadzących do frontu domu, gdy jakaś niewidzialna nić, niczym lina do bunggee wciągnęła ją z powrotem do domu niczym jojo. Dziewczyna przeturlała się przez całe pomieszczenie, uderzając w kanapę z taką mocą, że ta poleciała gdzieś daleko za nią. Po chwili w przejściu pojawił się Stefan. Blondynka przymknęła lekko oczy, jakby mogła dzięki temu sprawić że on zniknie. Jednak gdy je otworzyła, on dalej tam był, i patrzył na nią z tym wiecznym bólem wyrysowanym na chudej twarzy. Cienie pod oczami były wyraźniejsze niż zazwyczaj, przez co Caroline odgadła, iż nie spał i nie jadł wiele dni i nocy. Z głośnym westchnięciem podniosła się z podłogi i jednym ruchem ręki poprawiła kanapę. Siadła w fotelu w którym w jej śnie spał Klaus, po czym skrzyżowała nogi czekając na przyjaciela. Stefan bez słowa podszedł siadając naprzeciwko niej.
-Co teraz? Kto będzie następny? - zapytał głosem wyprutym z emocji. Dziewczyna przez chwile poczuła się głupio, jednak po sekundzie odrzuciła od siebie te uczcie i uśmiechnęła się cynicznie.
-Mówisz to tak, jakbyś z Damonem miał idealne stosunki. Jakby wcale nie ukradł Ci miłości twojego życia, jakby wcale Ci go nie zatruwał swoim istnieniem- wypluła z siebie te słowa z jadem.
-Juz wiem co miał na myśli Klaus, mówiąc o tobie "zupełnie inna". Nie wiem kim jesteś, ale ty na pewno nie jesteś moją przyjaciółka - powiedział wstając.
-I vice versa - stwierdziła z przekąsem, na co chłopak zatrzymał sie w półkroku.
-Nie masz już nic. Może po prostu się zabij? - zapytał na odchodne. Nigdy nie brała tego pod uwagę. Ale, może gdyby się zabiła, to nie szukali by Henrika? Jej myśli przerwały czyjeś kroki. Zobaczyła bladą twarz Rebbeki. Podkrążone oczy, i czerwone od płaczu policzki. Nie chcąc rozmawiać z kolejną osobą która próbowałaby włączyć w niej poczucie winy, Caroline wybiegła na korytarz, a po chwili znajdowała się już w pokoju Hybrydy. Po dogłębnym rozejrzeniu się, spostrzegła że na łóżku leżał pierwotny, otaczający swoimi dużymi ramionami małe ciało blond-włosego chłopca. Dopiero po chwili zauważyła, iż mały miał na szyi paskudne ugryzienie, a w jego blond włoskach znajdowała się zaschnięta krew. Ja to zrobiłam? Starała sobie przypomnieć, jednak na dobrą sprawę nie pamiętała takiego incydentu. Podeszła spokojnie do łóżka po czym siadła na jego skraju. Dotknęła wystającej rączki małego, po czym od razu cofnęła swoją dłoń. Przerażona stwierdziła iż chłopiec jest zimny jak lód. Jakby w jego ciele nie było żadnej...krwi. Przeniosła swój wzrok na Klausa. Mężczyzna patrzył na nią wrogim spojrzeniem.
-Jesteś zadowolona? Zrobiłaś to, co chciałaś. Zabiłaś w nas wszystkich całe dobro - powiedział głosem wyprutym z emocji. Nagle wszystko stało się jasne. Spokój w domu, Rebbekah, wizyta Stefana, i jego pytanie. "Kto będzie następny?" . Nie chodziło o Damona. Chodziło o...
-NIE !!! - Wrzasnęła wpadając na ścianę z dala od łóżka. Patrzyła na bladą twarzyczkę Henrika. - To nie może być prawda - szepnęła, po czym osunęła się na kolana płacząc niczym małe dziecko. - Ja..Ja bym go nie zabiła. Przecież, ja go kocham - zamknęła oczy, pozwalając by łzy spłynęły po jej policzkach. Oparła swoje dłonie o podłogę, czując jakby z jej ciała odpłynęło całe życie. Otworzyła oczy, spostrzegając po chwili że drewniana posadzka na której klękała pokryta została w mgnieniu oka perskim dywanem. Podniosła załzawione oczy, spoglądając na kilka osób znajdujących się w pokoju. Wszyscy się do niej uśmiechali. Zdziwiona podniosła się do pozycji siedzącej, rozglądając się po wszystkich szczęśliwych twarzach. Nie znajdowali się w pokoju Klausa. Byli w salonie, tuż obok tej nieszczęsnej skórzanej kanapy.
-Co do cholery?-szepnęła ocierając łzy. Już chciała wrzasnąć na nich, że nie mogą się cieszyć, gdy jedyne szczęście jakie spotkało ją ostatnimi laty nie żyje, kiedy mały chłopiec wychylił się zza Elijah, i uśmiechnął się do niej promiennie.
-Mówiłem wam że się uda - powiedział. Rozejrzała się po pokoju, i nagle zdała sobie sprawę, że już nie czuje bólu, tylko cholerną ulgę. Że jest szczęśliwa, że wszyscy się na nią patrzą, a ona ma ochotę się do nich przytulić. Rozejrzała się po zebranych, szukając tego, kogo chciała zobaczyć, jednak nie dojrzała jego twarzy. Henrik podszedł do niej powoli, po czym stanął przed nią dotykając jej twarzy. -Dobrze mieć Cię z powrotem... mamo.
______________________________________________________________
Długo męczyłam się nad tym rozdziałem. I w sumie i tak uważam, że nie dokładnie opisałam uczucia Caroline i Henryka. W następnym bedzie trochę wiecej Claroline :)
A to taki mały obraz jak możecie sobie wyobrazić Henrika. Straaasznie długo szukałam chłopca który chociaż w 50% oddałby moje wyobrażenie o synu pierwotnego. Nie jest idealny, ale zawsze to lepsze niż nic : )
Nareszcie Caroline wrucila. Henrik jest taki slodki
OdpowiedzUsuńPrzecudny :D kiedy dodasz następny ?
OdpowiedzUsuńHej! Prosiłaś o kontakt, możesz pisać na ariana.prace@gmail.com :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ariana
http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/
Boskie :************* nareszcie Caroline wróciła <333333333333 przez cały czas płakałam a szczególnie jak Caroline "zabiła" Henrika <33333333333 błagam wiem że to jest bardzo trudne ale dodaj szybko nn :************ KOCHAM I CZEKAM NA NN XOXO
OdpowiedzUsuńOMG GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rozpłakałam się czytając ten rozdział po czym z ulgi zaczęłam się śmiać jak głupia :)
OdpowiedzUsuńPliss daj szybko nowy rozdział ten byl boski
OdpowiedzUsuńCudny nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńSzablon ukazał się w najnowszej notce. Zapraszam :)
Ariana
http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/