(posłuchaj)
Caroline:
Wszystko jest rozmazane. Jak znalazła się na ulicy? Gdzie była? Czuła się jakby traciła nad sobą panowanie. Co najmniej jakby cierpiała na rozdwojenie jaźni. Tylko o co w tym wszystkim chodzi? Siadła na ławce autobusowej i zaczęła rozmyślać nad tym co się dzieje. Straciła pamięć. Zakochała się. Jej ukochany będzie miał dziecko. A ona chce je zabić. Ma luki w pamięci. Boli ją serce gdy myśli o śmierci. CO SIĘ Z NIĄ DZIEJE? Jej życie nie miało sensu. Chciała zabić niewinne, nienarodzone dziecko. Czuła się jak potwór. Wstała chwiejnym krokiem z ławki i w wampirzym tempie pognała do rezydencji Klausa. Wpadła do domu, po czym skierowała się do pokoju mężczyzny. Z głośnym hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi od jego pokoju. Leżał na łóżku, oglądając jakiś program. Niewiele myśląc podbiegła do niego i mocno się do niego przytuliła.
-Heej, co się stało kochana?- zapytał przytulając ją do siebie.
-Nie wiem. Nagle zrobiło mi sie strasznie. Chce zapomnieć. O wszystkim. Zróbmy coś. Cokolwiek zdała od tego domu.
-Nie mogę kochanie - powiedział, ze smutkiem patrząc na łzy zbierające się w jej oczach - jutro popołudniu muszę byc w domu. Elijah z Sophie wracają.
-Wyjedźmy na noc. Jutro wrócimy. Błagam - spojrzała na niego na co on lekko się uśmiechnął i przytulił twarz do jej głowy.
-Dla Ciebie wszystko - szepnął po chwili
Klaus:
Od kilku godzin znajdowali się w dość dużym, przeszklonym domu z widokiem na ocean. Był szczęśliwy. Głównie dlatego, że zgodził się na propozycje blondynki. Otworzył przesuwane drzwi na taras i oparł się o balustradę. Przymknął na chwile oczy wsłuchując się w szum fal rozbijających się o piasek. Słońce prawie zaszło zaszczycając ciała wszystkich ludzi na plaży ostatnimi promykami słońca. Usłyszał najsłodszy dźwięk na świecie. Skierował wzrok w stronę śmiechu ukochanej i spostrzegł ją, z dużym owczarkiem niemieckim o długiej sierści. Dziewczyna biegała z nim, w dłoni trzymając dość długi patyk który cały czas wyrzucała w stronę wody. Nie wiedział czyj to pies, ale nawet się nad tym nie zastanowił. Jej ciało w obcisłych szortach i górze od kostiumu prezentowało się cudownie. Uśmiechnął się szeroko widząc jak jej mięśnie napinają się, i rozluźniają. Jego oczom ukazał się mężczyzna, lekko po trzydziestce który uśmiechnął się do jego Caroline. Pierwotny zmarszczył brwi. Podali sobie dłonie a miedzy nimi znalazł się ten sam pies, merdając ogonem. Poczuł ukucie zazdrości gdy zobaczył szeroki uśmiech swojej dziewczyny. Warknął. Ku jego wielkiej radości mężczyzna nagle odmaszerował machając blondynce. Dziewczyna odwróciła się w stronę ich domu, i położyła dłonie na biodrach.
-Naprawdę? Warczysz? - usłyszał jej głos, na co uśmiechnął się po raz kolejny i zszedł po drewnianych schodach na plażę. Spokojnym krokiem podszedł do ukochanej, i nie przejmując się jej groźną miną, złapał ją za kark przyciągając jej twarz do swojej i zatapiając się w jej ustach. Całował ją namiętnie, z tęsknotą, i żarliwością. Po chwili podniósł ją tak by objęła go nogami w pasie. Zaczął iść w stronę oceanu. Po całym, słonecznym dniu woda zdążyła się ogrzać. Gdy zamoczyli się już do wysokości ramion, Klaus sięgnął po sznurki od stroju dziewczyny. Nie wiele myśląc odwiązał wszystko, po czym jego pocałunki zeszły na szyję, a następnie na piersi dziewczyny. Caroline westchnęła cicho czując rosnące podniecenie.
-Wyjdźmy z wody - szepnęła mu do ucha. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Po chwili znaleźli się na piasku. Wampirzyca usiadła ukradkiem na ukochanym uśmiechając się do niego zabójczo. Zdjęli z siebie ubrania, śmiejąc się jak dzieci. Klaus po raz kolejny złapał dziewczynę i w wampirzym tempie skierował się do sypialni..
Caroline:
Promienie słoneczne wpadały przez szybę do sypialni. Dziewczyna leżąca na łóżku nie spała już od dawna. Była dziesiąta rano. A ona nie miała ochoty spać. Chciała oglądać jak ON śpi. Uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszej nocy. Nie mogła zrozumieć jak można być tak szczęśliwą parą. Kochała w nim wszystko. A to co z nią robił nocami tylko potęgowało jej uczucie.
Klaus:
Nie mógł zrozumieć swojego szczęścia. Wchodził wraz z Caroline na swoją posiadłość. Szli przytuleni niczym para nastolatków. Uśmiechnął się do niej całując ją w czoło.
-Czemu cały czas się uśmiechasz?- zapytała podnosząc na niego wzrok
-Bo jestem cholernie szczęśliwy, kochanie – powiedział wtulając twarz w jej włosy na co ona zaśmiała się lekko
-Ja też – weszli do domu, i od razu zamarli. Na podłodze w salonie leżała Hayley, a w jej piersi spoczywał miecz przeszywający całe jej ciało. Szybko podbiegli do niej, jednak Caroline od razu pożałowała swojej decyzji. Jej gardło zapłonęło. W wampirzym tempie podbiegła do ściany i chwyciła szklankę z burbonem. Patrzała z daleka jak jej mężczyzna bierze w ręce ciało brunetki. Spojrzał przerażonymi oczami na blondynkę szukając pomocy, jednak ona kiwnęła głową dając znać że nie da rady poradzić sobie z pragnieniem. Patrzałem jak w moich rękach umiera wilczyca nosząca moje dziecko.
-DO JASNEJ CHOLERY NIECH MI KTOŚ POMOŻE – wrzasnął wiedząc że zaraz nie będzie kogo ratować. Z jej ust wylewała się powoli krew. Próbowała odkaszlnąć, wypluć ją, ale nie miała siły. Cały czas patrzała mu w oczy. Nagle w pokoju zjawił się Elijah i Spohie.
-Co się stało ?! - pierwotny podbiegł do brata. - Cholera, ona umiera. Dziecko żyje. Ale nie pożyje długo bez żywiciela. SOPHIE POMÓŻ. - wrzasnął na osłupiałą czarownicę. Dziewczyna od razu otrząsnęła się z szoku i podbiegła do ciała wilczycy.
-Ona umiera. Nie pomożemy jej – powiedziała patrząc na Klausa. - Potrzeba kobiety która donosi ciąże. To dopiero 5 miesiąc. Nie możemy sprawić by urodziła. To niebezpieczne dla dziecka. - jej wzrok powędrował na stojącą po jej lewej stronie wampirzyce – Caroline.. Chodź tu.
-CO ?! - wrzasnął Klaus – Nie będziesz narażać jej na niebezpieczeństwo !!
-TO JEDYNY SPOSÓB !
-Przecież ona jest wampirem ! - wykrzyknął zszokowany Elijah
-Włączę w niej człowieczeństwo. Kiedyś robiono tak, by pozyskać pierwotne wampiry. Czasem się udawało, czasem nie. Musimy spróbować – powiedziała, po czym poczuła jak czyjaś ręka zatrzaskuje się na jej gardle
-Jesli ona zgnie – spojrzała w oczy Klausowi, słysząc jego groźbę
-Nie mam czasu. A ona jest silna – mówiła przez zaciśnięte gardło. Puścił ją.
-Caroline połóż się – powiedziała czarownica, na co przerażona dziewczyna tylko na nią spojrzała – proszę, pomóż ocalić nam dziecko – Shopie spojrzała błagalnym wzrokiem, na co blondynka pokiwała przecząco głową.
-Nie mogę- szepnęła, na co Klaus spojrzał na nią zaskoczony. Jego oczy błagały, jednak coś wewnątrz jej zabraniało jej. Chciało żeby to dziecko umarło. Spojrzała w oczy swojemu ukochanemu. Po chwili stłumiła w sobie złe uczucia i położyła się obok umierającej dziewczyny. Czarownica zaczęła wypowiadać zaklęcie kładąc dłonie na brzuchach obu dziewczyn... Hayley westchnęła, po czym odkaszlnęła ostatni raz,a jej serce przestało bić. Caroline miała zamknięte oczy, ale nagle na jej twarz wylał się ból a wampirzyca wrzasnęła
-CO TY JEJ ROBISZ ? -wrzasnął Klaus widząc cierpienie ukochanej. Czarownica nie przejmując się słowami hybrydy, w dalszym ciągu wypowiadała zaklęcie czując jak traci siły. Z jej nosa pociekła krew. Jednak po chwili po czuła jak brzuch Hayley maleje, a Caroline nieznacznie rośnie. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się widząc swoje dzieło.
-Zrobione – szepnęła po czym straciła przytomność.
Caroline:
Obudziła się cała obolała. Rozejrzała się po zaciemnionym pokoju i nie mogła przypomnieć sobie co tu robi. Chciała wstać, jednak wtedy poczuła ból w brzuchu. Zerknęła w dół, kładąc na nim rękę i przeraziła się. Jej brzuch był dość mocno zaokrąglony.
-Caroline, Kochana - usłyszała przerażony głos, który brzmiał jak odetchnięcie z ulgą - jak się czujesz?
-Co się stało?
-Uratowałaś moje dziecko - powiedział, a ona zerknęła po raz kolejny na swój brzuch. Jedyne co czuła, to chęć wyrwania sobie wnętrzności razem z tym dzieckiem. Jedyne czego pragnęła, to jego śmierci.. Swojej śmierci..
-------------------------------------------------------------------------
Albo będziecie mnie nienawidzić, albo kochać.
Albo będzie się wam to podobać, albo zjedziecie mnie jak psa.
Albo będziecie dalej czytać, albo nie.
Wiem, to dość odważne posunięcie. Wiem, i przemyślałam to. Miałam kilka opcji, jak uśmiercić Hayley, i dziecko, ale szczerze stwierdziłam, że czemu uśmiercać coś, co ma być częścią Klausa?
Chociaż, z tego co Caroline czuje, to dziecko wcale jeszcze nie jest bezpieczne :D
Misiaczki, komentujcie, i piszcie co sądzicie, bo szczerze?
Martwię się, że to za dużo :